Forum Wirtualna Stajnia Rysunkowa Strona Główna Wirtualna Stajnia Rysunkowa
Moderato
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trening Kaśki: skoki kl.P (Ritus)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wirtualna Stajnia Rysunkowa Strona Główna -> Jazdy w szkółce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 22:18, 14 Lip 2008    Temat postu: Trening Kaśki: skoki kl.P (Ritus)

Dzisiaj mój telefon trąbił od rana. Wyskoczyłam z łóżka jak dzikus, szukając go między stertą ubrań. Wreszcie odebrałam.
-Tak - burknęłam, odsłaniając burzę włosów z twarzy - no pewnie, dzisiaj przychodź... nie, nic się nie stało, poprostu byłam poza domem ... nie naprawdę... heheh, dziękuję... no ok. ... jest ... - spojrzałam po wszystkich ścianach w poszukiwaniu zegarka - 9:30 , więc możesz przyjść o 10:00. Spokojnie się wyrobię, tak, nie ma problemu. Ok, do zobaczenia.
Na wyświetlaczu mojej boskiej Noki 3310 ujżałam 11 nieodebranych połączeń przez cały mój okres nieobecności. Nie czekając na nic szybko wskoczylam w bryczesy i czarną koszulkę, założyłam sztyblety i z palcatem zbiegłam do stajni. Dzięki Bogu że mam Martynixa, konie już dawno pozdychałyby ze mną z głodu. Stajnia oporządzona, choć dziś była moja kolej. Kochana jest Wink. Miałam jeszcze ok.25 minut do przyjścia Kaśki, wzięłam się więc za werkowanie Ritusa puki pamiętam. Przyniosłam sprzęt i stojaczek, szybkie rozkucie, rozczyszczenie, maść na strzałki bo coś lekkie problemy są, więc zapobiegawczo. Wszystkie nogi gotowe. Jeden dzień odpocznie sobie bez podków. Kasia przyszła parę minutek wcześniej. Przywitałam ją bardzo gorąco, ona również ucieszyła się z widoku stajni i Ryśka ... no i mnie. Cały czas myślała, że coś się stało, stajnia zamknięta bo Marti w rozjazdach ... no nic.
-Dzisiaj przypomnienie z poprzedniej jazdy i również będziemy skakać. Ritus chodzi teraz na troszkę większych obrotach, bo Marcin też zaczyna skakać ... ale nie zaszkdzi mu trochę ruchu. Przy Belce teraz mam więcej zamętu i nie mam dla niego aż tyle czasu co przedtem... - podałam młodej siodło z tranzelką i Ryśka do czyszczenia, wskazując jego boks - dzisiaj na hali nie będziesz sama. Biorę na pierwsze kontakty z siodłem i jeźdźcem ... Belkę - iśmiechnęłam się szeroko i zarzucając workiem ze szczotkami klaczy weszłm do sąsiednieg boksu i wzięłam się za jej czyszczenie.
-Ona chyba ufa Ritusowi, dobrze, że będzie tam razem z nim. Nie bedzie rozkojarzona? A Ty będziesz msuaiał chyba dzisiaj popisać się umiejętnością podzielności uwagi ... - zaśmiała się, kończąc czyścić Szaraka i biorąc się za zakładanie tranzelki.
-Spokojna rozczochrana. Poradzisz sobie napewno bardzo dobrze, nie jesteś już byle dzieciaczkiem Wink. Dzisiaj potrenujemy trochę zbieranie z wyczuciem, bo widać że znasz teorię, ale z praktyką trochę cieniutko. Jednak w porównaniu do pierwszych razów, ręka uspokoiła Ci się naprawdę znacząco.
Dziewczyna uśmiechnęła się na mój mały komplement i wyprowadziła Ryśka w kierunku hali. Ja z okiełznaną Belką, siodłem w ręku, batem ujeżdżeniowym i lonżą podreptałam za nią. Gdy byłyśmy na miejscu, nie powiedziałam ani słowa. Młoda musi uczyć się samodzielności. Belka miała najdelikatniejsze wędzidło, na które zareagowała nieco sceptycznie, nie rzucała jednak głową, ani specjalnie nie protestowała. Początkowo zapięłam jej lonżę i pogoniłam spokojnym kłusem. Lekkie problemy z przywyknięciem do drążka w pysku zniknęły bardzo szybko. Przez ramie zerkałam na stępującą prężnym chodem Kaśkę.
-Do Twojej dyspozycji narazie okrąg, ja będę pracowała w środku. Dajesz kłus, kółko okrążenia roboczym, później dodanie na prostych i zwolnienie na zakrętach. Zapewne nie muszę przypominać, że nie zwalaniamy wodzami - spojrzałam na nią, udając groźną minę. Uśmiechnęła się i skinęła głową. Belka nadal kłusowała, delikatnie poddając się wędzidle. Poprosiłam ją do siebie i odczepiłam, ponownie puszczając na "niewidzialny okrąg" czyli ćwiczenie, które opanowaliśmy już jakiś czas temu Smile. Kłusowała na luźnej wodzy, na mój cmok zagalopowała. Czuła się dość swobodnie. Po chwili odwróciłam się, a ona żwawym krokiem podeszła do mnie. Nie wyglądała na przestraszoną czy niepewną. Energicznym ruchem wrzuciłam jej siodło na grzbiet. Przyjęła postawę "do ucieczki - gotów!" jednak nie skorzystała z niej, a ja zapięłam popręg. Bryknęła raz czy dwa, chodzac po okręgu o którym przypominałam jej głosem.
-Kaśka nie śpij, do cholery! - krzyknęłam, a ona wystraszona dodała z całych sił. Po chwili zagalopowała. Belka stępowała grzecznie po okręgu pod siodełkiem, a ja poświęciłam chwilę Kasi.
-Postaraj się wzmocnić nieco dosiad, nieznacznie. Zbierz go delikatnie za pysk, daj znak z ostróg ... - dziewczyna wykonywała polecenia i wyszło jej dość dobrze. Ryś złapał w lot to, co miałamu do przekazania i właściwie sam zaczął żuć - wodze jeszcze krótsze, czuj jego pysk nieco mocniej. Zrób tak 3 okrążenia - rzuciłam i ponownie zawiesiłam wzrok na Belmari, która jakby słuchając moich słów, obserwowała naszą uczniowską parę z wielką gorliwością. Złapałam ją delikatnie za pysk i skróciłam wodze. Długą ujeżdżeniówke położyłam sobie w zasięgu ręki, nie biorąc ją na konia. Wskoczyłam na Belkę, która nie zrobiła kompletnie nic, oprócz kilku kroczków w bok. Łeb miała luźno w dół, otrzepała się i stała. Oczy miałam jak pięć złotych. Wyprostowałam się i dodałam. Klacz ruszyła stępem. Szturchnęłam ją lekko ostrogami a ona lekko zagalopowała, z łbem przy ziemi, najpłytszym chodem jakim kiedykolwiek jechałam.
-I chcesz mi powiedzieć, że ona jedzie pod Tobą pierwszy raz? - odezwała się wreszcie Kaśka, galopujac nadal na Ritusie, choć ze wzrokiem wlepionym w moją tarantkę.
-Sama nie wierzę w to co teraz widzę, ale mniejsza - ujęłam wodze w jedną dłoń (nie szło się powstrzymać!) i dosiadem oraz lekkim skrętem ręki zmieniłam kierunek. Klacz parsknęła i bryknęła dość mocno, utrzymując to samo tempo. Poczęłam spokojnie galopować za Ritusem w odpowiedniej odległości - przyspiesz go! - krzyknęłam i sama dodałam, a klacz poszła świetnie, z jednym ładnym brykiem.
-Kaśka, teraz Ty wjeżdżasz w środek. Najpierw na kopertę 90cm.
Młoda westchnęła i wykonała półparadę na zwolnienie Ritusa, oddała mu lekko wodze i wykonała skok. W tym czasie galpowałam z Belką bardzo wolnym chodem, nadal niedowierzając. Kaśka pojechała na okser 100cm. który poszedł jej troche cienko bo ze zrzutką, ale poprawiony z batem i lepszym dosiadem udał się. Później skok-wyskok 40cm. Dziewczyna jechała pewniej niż ostatnio, bardziej skoncentrowana, wiedziała już co ma robić w których momentach Wink. Najbardziej zadowolona byłam z wodzy, z którymi nie ma już właściwie problemów. Dodałam bardzo mocno na Belmari, robiąc ładne okrążenie sprintu. Później zeskoczyłam z niej i wytuliłam, wyklepałam za wszystkie czasy. To była naprawdę wspaniała jazda.
-Kasiul, zrób okrążenie kłusem i uspokój go troszkę, ja rozsiodłam Belkę - rzuciłam, ściągając klaczy siodło. Tranzelka również poszła na stojak, założyłam jej sznurkowy i kazałam nie oddalać się odemnie. Poszłam usiąść na stołek, a ona stanęła obok mnie - postaraj się jechać mniej widowiskowo. Troche zabardzo latasz w siodle, starasz się wyglądać lepiej niż zwykle. Staraj się tego nie robić, bo wykonujesz poprostu więcej błędów. Łydki dzisiaj są straaaszne. Jedź stacjonatę 80cm. i zobaczymy.
Dziewczyna zagalopowała, wodze miała dosyć luźne, ale wałaszek "skrócił szyję", wyszło więc dobrze. Nie wyprzedziła skoku i ładnie zgrała się z koniem, choć jej półsiad jest trochę zbyt ... w górę. Powiedziałam jej to i nakazałam przejazd oksera 90 cm. Wspomniałam również, ze szerokie przeszkody najeżdża się szybszym tempem. Skinęła głową i posłuchała mnie - skok prawidłowy. Na koniec szereg: stacjonata 90cm. okser 100cm. stacjonata 90cm.
-Chyba muszę bat - powiedziała, nakierowując się powoli na przeszkodę.
-A ta mi znowu z batem wyjedza. Jazda mi na przeszkodę, łydka, dosiad, ręce i będzie dobrze! Nie masz byle jakiego konia, a i Ty przecież dobrze skaczesz. Nie chowaj swoich umiejętności za sztucznymi pomocami, które na tym koniu nie są zupełnie potrzebne.
Westchnęła i dodała delikatnie, mając ciągłą kontrolę nad pyskiem konia. Pierwszy skok bardzo, bardzo ładny,choć wysoko nad przeszkodą. Przed następną wybiła go nieco za wcześnie, ale również bez problemów. Ostatnia przeszkoda bokiem i prawie zachaczona brzuchem, przez jej wyprzedzenie skoku - stracił nieco równowagę. Wyszli jednak cało, a Kaśka poklepała Szaraka po szyi i zadku.
-No, złazimy. Rozstępuj go 10 min. i zaraz spotkamy się w stajni, ja idę puścić Belkę na pastwisko.
Wyszłam ze sprzętem na rękach, a mała na moje zawołanie podreprała zadowolona za mną. Odniosłam wszystko do siodlarni i wypuściłam ją na meadowa z Daedrą. Gdy wróciłam, Kaśka kończyła rozsiodływanie szarego. Później stanęła przedemną, czekając na propozycję terminu następnych jazd. Wyciągnęłam notes i zaproponowałam jej termin oraz godzinę.
-Marcin wtedy będzie - wystawiłam język i klepnęłam ją w ramię, a ona nieco się skrzywiła. Po chwili uśmiechnęła się niepewnie - dobra, przyjdę. Co mi zależy - szeroki uśmiech i poszłyśmy na górę, gdzie Martynix pewne szykowała obiadek.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wirtualna Stajnia Rysunkowa Strona Główna -> Jazdy w szkółce Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin